Thanks


Thanks a lot to my dear cousins Nicole and Asia for translating many my posts for me. I couldn't do this so precisely without u! :)

I also want to thank everyone, who took the photos of me on this blog: especially Daria, Kasia and my Mum. Let's not forget about Achim too, because he lent his beautiful handwriting to the title in the banner of the poster. I appreciate all that you've done for me :))


piątek, 31 lipca 2015

Flower power

          


               Istnieje powszechna teoria, jakoby przy przebieraniu szafy istotnym aspektem było to, jak długo danej rzeczy nie mieliśmy już na sobie. Taką umowną liczbą są 2 lata - jeśli przez ten czas ani razu nie mieliśmy w rękach danego ubrania, bardzo znikome jest prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek jeszcze przyjdzie nam na myśl to na siebie włożyć. Tylko czy rzeczywiście? Ile z nas tak naprawdę wyrzuciło coś, co teraz okazałoby się modowym strzałem w 10-tkę? 
U mnie ten problem najczęściej nie istnieje, ponieważ zapominam o większości rzeczy, których się pozbyłam. Wówczas nie mam czego żałować ani za czym tęsknić. Żal pojawia się wtedy, gdy oglądam stare zdjęcia, powraca wówczas sentyment do pewnych rzeczy, sytuacji i odżywają wszystkie wspomnienia. Do tego świadomość, że coś można by teraz zagospodarować w nieco inny sposób, powtórnie wykorzystać i pokazać jakby "drugie życie". W dodatku niewiele się zmieniłam gabarytowo na przestrzeni lat i wiele ubrań, które pozostawiłam w swojej szafie nadal jest dobrych tyle tylko, że wyglądam w nich teraz nieco inaczej. Przykładem jest chociażby rozkloszowana wielowarstwowa spódnica, która dawniej sięgała mi do połowy łydki, a teraz występuje w wersji mini. Notabene ostatni raz miałam ją na sobie 2 lata temu, więc wiele mogło się w tym aspekcie zmienić :)
Ostatnio na moje nieszczęście przypomniałam sobie o kilku rzeczach, za którymi bardzo tęsknię i które chciałabym móc zobaczyć i dotknąć jeszcze raz. Chociażby po to, by na moment poczuć się tak, jakbym powróciła do tamtych beztroskich czasów kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką. Ale cóż... Nic nie trwa wiecznie, a i garderoba nie jest z gumy by zdołała wszystko pomieścić. Dni mijają, woda w rzece  stale płynie, styl się zmienia, a ubrania zmieniają właściciela.
              Nie uwierzycie zapewne, ale bluzkę którą włożyłam na siebie do zdjęć z tego postu mam od kilkunastu lat. Wtedy była co prawda trochę za duża, później całkowicie jej deseń mijał się z tym który aktualnie preferowałam, ale w końcu przyszedł taki dzień kiedy zobaczyłam w niej coś wyjątkowego. Na dobre zauważyłam to jednak dopiero, gdy kupiłam bladoróżową pasującą do niej marynarkę. Do tego dorzuciłam bardzo wąskie czarne rurki, baleriny, lakierowaną czarną torbę którą otrzymałam w prezencie, a także ozdobny kwiatek, który nosiłam na białym kapelusiku gdy miałam kilka lat (znowu coś z dziecięcej szafy!). Do tego mój ulubiony duet od chłopaka - czarny zegarek Lorus i bransoletka z Tous. A z nowości - dziś pierwszy post z mocno zaznaczonym makijażem ust. Przypadł Wam do gustu? 

Zapraszam do oglądania zdjęć :)


fot. Kamil Derda





































BLAZER / marynarka - PULL & BEAR
FLOWER TOP / bluzka - Vintage
PANTS / spodnie - Bershka
BALLERINAS SHOES / baleriny - Carry
WATCH / zegarek - Lorus
BRACELET / bransoletka - Tous
BAG - torba - David Jones
SUNGLASSES / okulary - Mohito

2 komentarze:

  1. so beautiful!!!
    karina-secret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ;-). A co byś powiedziała następnym razem na zastąpienie tych spodni; joggersami np ze sztucznej skóry?

    OdpowiedzUsuń